Która postać bardziej do was przemawia? Rocky czy Rambo???
Akurat jeśli chodzi o te dwie postacie Sylwek nie był konsekwentny w ich kreowaniu w kolejnych częściach - nieporadny i nie do końca rozgarnięty, dobroduszny osiłek z jedynki i dwójki - nagle zmienia się nie do poznania w trójce - wymuskany, po operacji plastycznej twarzy - wręcz amant i inteligent...Podobnie jest w Rambo - w jedynce cierpi na syndrom pourazowy, cierpi, boi się, odczuwa ból, wreszcie płacze - jest ludzki - ta sama postać w kolejnych odsłonach to już maszyna do zabijania, której kule się nie imają...
P.S. jestem fanem większości jego filmów (katowałem mój odtwarzacz VHS zwany dumnie magnetowidem wielokrotnymi, idącymi w dziesiątki razy seansami jego filmów) - oczywiście Rambo i Rocky to kanon gatunku, ale szczególnym sentymentem darzę też Over the top, Cobrę, czy Clifhangera, zaś z tych ambitniejszych Copland
Oscara obejrzałem "we fragmentach" w tv - miałem negatywne nastawienie do komediowego wcielenia Sly'a - nigdy nie kupiłem też Arnolda w ciąży...niech po prostu każdy robi to do czego jest stworzony/ma predyspozycje...
A ja, o dziwo, lepiej przyswajam Schwarzeneggera w rolach komediowych, niż akcyjniakach. Oczywiście zasadniczo ma uśmiech chłopaka z reklamy pasty do zębów, ale czasami uruchamia mięśnie twarzy i rozciąga je wariacko, co daje ciekawe efekty, szczególnie, kiedy gra razem z dzieciakami (Gliniarz w przedszkolu).
Arni w ciąży to rzeczywiście porażka ale Oskara naprawdę uwielbiam. Tam jest po prostu bardzo inteligentny humor
Co do Rambo pełna zgoda. Lubię wszystkie 3 części, (ta najnowsza to pastisz jak dla mnie, coś jak Niezniszczalni) ale jedynka to zupełnie inny film. Łowca jeleni to nie jest, ale całkiem dobry film o weteranie z Wietnamu, który próbuje się odnaleźć, a 2 i 3 to fajne kino sensacyjne. Natomiast jest faktem, że cykl Rocky to nie równe filmy, ale bohater aż tak bardzo się nie zmienia jak Rambo. Ewoluuje i to jest fajne, facet bierze ślub, staje się gwiazdą itd, ma dzieciaka, to niby jak ma się nie zmienić? Druga część fajnie pokazuje jak gubi się w tym świecie, trójka jak siadł na laurach, a piątka jak musi sobie radzić z powrotem do szarej rzeczywistości. Czwórka to mhm? Bardzo lubię ten film, ale tam głównie trenuje i się mści na ringu, trochę inna część. A wracając do postaci, Rocky przecież nadal pozostaje trochę takim prostaczkiem, bez szkoły, który jednak jest dobrym chłopem. Ale wiadomo, każdy ma prawo do własnej interpretacji.
oglądałem Rocky IV na premierze, w Londynie. Ciekawe czasy, siedzieliśmy w tylnych rzędach i jak się spojrzało na tych siedzących przed nami to (na oko) ponad połowa paliła papierosy w trakcie seansu. A dla mnie najlepszy jest pierwszy Rocky, właśnie leci w TV i a. dobry scenariusz, b. super zdjęcia c. bardzo dobra reżyseria - i to nawet dziś! I oczywiście świetna gra aktorska w sumie nowicjusza!
Zdecydowanie Rocky. Stallone stworzył świetną, barwną postać, z którą bardzo łatwo się utożsamić. ''Rocky'' to piękna opowieść o długiej drodze na szczyt i o tym, że jeśli się czegoś bardzo chce to można to osiągnąć. Morał i idealne przesłanie. Ponadto świetnie wykreowane pojedynki, które są przesiąknięte realizmem. Oceniając film nie należy pominąć ścieżki dźwiękowej, która na zawsze zapisała się w historii kina. Motyw muzyczny stworzony przez Billa Conti'ego zapada w pamięć na długu. Tak samo jak dynamiczne, podnoszące na duchu utwory z części trzeciej i czwartej. Największym atutem ''Rocky'ego'' pozostaje jednak warstwa dramatyczna. Absolutne arcydzieło!!!
Uwielbiam Rockyego. Wszystkie części. Nawet te nowe. Głównie za tę postać. Ale też za sceny walk. Montaż treningu :D Z fajną muzyką. Tylko to nie są najbardziej realistyczne sceny walk pięściarskich. Pierwszy z brzegu Southpaw, z Gyllenhaalem lepiej to pokazał. Jakby pojedynki wyglądały tak jak w Rockym to pięściarze umieraliby na ringu :D Przecież tam 50% ciosów była na ko, a Rocky za miast gardy bronił się głową :D To wygląda kozacku, lubię ten klimat, ale tak nie wyglądają pojedynki. Najbliżej Rockyemu to najlepszych walk Tysona jak zaczynał, ale w Tych walkach nie było 14, rund :D Było ich mało, bo po ciosach Mika, ludzie padali szybko.
"John Rambo", "The Expendables 3", "Escape Plan", "Bullet To The Head", "Pokerzyści", "Sędzia Dredd".
Trochę zapomniany jest "Ponad szczytem", a tam aktorsko wypadł lepiej niż w Niezniszczalnych", z tym że to są nowe filmy, bardziej rozreklamowane. ale prawdziwy aktorski popis dał moim zdaniem w ... Oskarze
Ja go lubię, dawno nie widziałam, ale pamiętam, że ta ich więź była fajnie pokazana. za to Oskara widziałam całkiem niedawno i śmieszył jak zawsze, od lat
Moim zdaniem aktorsko najlepiej wypadł w "F.I.S.T."...to chyba jeden z mało znanych filmów ze Sly'em.
Zarówno Rambo jak i Rocky są dla mnie szczególnymi postaciami. Film "Rocky obejrzałem jako pierwszy będąc jeszcze dzieciakiem i może dlatego postać "niezniszczalnego" boksera darzę większym sentymentem. Poza tymi dwiema seriami, jestem fanem innych ról Stallone'a - "Tunel" z 1996, "Na krawędzi" 93r, "Sędzia Dredd" 95r, "Człowiek Demolka" 93r.
Rambo.
Plus ciekawostka: powstaje KUWEJCKI remake Rambo.
"Rambo raz jeszcze będzie robił szum, tym razem nie zagra go jednak Sylvester Stallone. Nie będzie nawet Amerykaninem. (...) Bohater czekającego na pierwsze etapy produkcji 'Second Blood' ma na imię Yousef Rambu i jest byłym członkiem Sił Zbrojnych Kuwejtu, a obecnie wykwalifikowanym szpiegiem."
moviesroom . pl/john-rambo-powraca-w-nowym-filmie-produkuja-go-kuwejtczycy/ (spacje przed domeną)
Pewna pani lubi Raya Tango, jak zapewne widać po moim nicku. Joe Bomowski ze 'Stój, bo mamuśka strzela' też dobry - naprawdę niedoceniany film; zalecam olanie krytyków i obejrzenie.
Rocky i Rambo to podstawa, na której wyskoczył w górę, ale warto nadrobić kilka bardziej niszowych pozycji, bo inaczej powstaje dosyć jednostronny obraz. Tylko jego filmów z wątkiem wyścigów samochodowych nie polecam - poza Driven wczesne i widać, że chałtura 'sex drugs & rock'n'roll'.
Długo czekałem na taki temat. Jeśli chodzi o moje ulubione filmy z Sylwkiem to tak to wygląda:
3. Rocky Balboa - zaskakująco solidne zamknięcie historii o Rockym. Prawdziwe, płynące prosto z serca, dostarczające wystarczająco dużo momentów wzruszeń i emocji kino.
2. Rambo: First Blood - klasyk. Film pokoleniowy, w którym Sly zagrał najlepiej jak tylko się dało (choć jak wcześniej zostało to zauważone ta postać jest niekonsekwentnie rozwijana w późniejszych filmach). Rola, która zaskakuje swą głębią i szokuje bólem, który w sobie skrywa. Do tego świetne, surowe wykonanie i wciągający rozwój wydarzeń.
1. Rocky - nie ma wielkiego zaskoczenia i dobrze. Nie ma sensu się rozpisywać, gdyż o tym filmie powiedziano już chyba wszystko i ja podpisuje się pod tym wszystkimi kończynami.
Filmy, które zasługują na wyróżnienie: Tango & Cash - serio, zawsze lubiłem ten film i o dziwo lubię go do teraz, a to już o czymś świadczy. Lubię ten duet, humor, który wynika z różnie obieranych konwencji - raz brutalny, raz cięty jeszcze innym razem przybiera przyjacielski ton. Uwielbiam te całe efekciarstwo, fragment więzienny, walkę w strugach deszczu i finałowy pojedynek w wozie z nitro. Piwo z takim klasykiem smakuje najlepiej.
Oscar - udany remake, piętrowa fabuła, zaskakująco dobra rola Sylwka, i to komediowa! Za kamerą sam John Landis to się musiało udać.
John Rambo - Jakkolwiek pozbawiona sensu byłaby cała ta fabuła, a w szczególności wyprawa, lubię go za to co udało się osiągnąć Slyowi i reszcie ekipy w kręceniu scen akcji, montowaniu ich, obrabianiu. Miód na moje oczy.
Rocky 2 - nie jest to poziom "jedynki", więcej tu pozerstwa, szkic fabuły wydaje się raczej od samego początku oczywisty, brakuje też nieco wiarygodności niektórym wątkom, ale czuć, że Sly włożył w tą produkcję całe serce, plusy są więc oczywiste i wyszedł mu film co najmniej solidny.
Tyle ode mnie Stallone to postać mojego dzieciństwa i będę mu wdzięczny za wszystko co zrobił do kończ życia.
Właśnie ten Oskar - przebić Louisa... i to aktor uznawany przez większość za "mięśniaka"... ale masz racje - Landis za swoich najlepszych lat, dobrali się idealnie. Co do Rocky`ego masz rację, ale powiem Ci, że John Rambo też był extra - to był to co w pierwszym Rambo - prosta, ale bardzo dobrze pokazana historia. A, ja jeszcze Ponad szczytem lubię
Bardzo go lubie , na dodatek smieszy mnie ze wiekszosc jego oponentow gra u niego w niezniszczalnych .
Jak na warunki z ktorych startowal , klopoty z wymowa , mimika twarzy osiagnal bardzo wiele , duze serce i spore jaja i dusza wojownika.
Szacunek